niedziela, 15 sierpnia 2010

POURLOPOWE PODSUMOWANIE



Kilka dni tegorocznego urlopu spędziliśmy nad Bałtykiem korzystając z uprzejmości kochanej rodzinki w Gdyni. To był  nasz pierwszy dłuższy wyjazd z Synkiem i bałam się trochę jak to będzie, bo długa trasa, nowe miejsce... czy zaakceptuje 'Wujków', czy nie zachoruje, czy zechce spać w obcym łóżku, czy damy radę cokolwiek zobaczyć bez marudzenia...itp.... i już po wszystkim:) Ogólnie wyjazd można zaliczyć do udanych jak na pierwszy raz z dzieckiem:)
1. Byliśmy w Akwarium w Gdyni. To miała być super atrakcja dla Julka kochającego w książeczkach oglądać rybki, żółwie itp. a on znudził się po pięciu minutach i marudził niemiłosiernie. Chyba tłok i wrzaski innych dzieci zadziałały rozdrażnijąco... Do tego typowe egzemplarze 'Polaka na wczasach': czyli opasłe babska uparcie przepychające się 'pod prąd' (w takich miejscach obowiązuje ustalony kierunek zwiedzania by uniknąć tłoku, ale co to kogo obchodzi...) i walące co chwila fleszem po oczach morskim zwierzakom (choć gdzie tylko się da umieszczone są informacje, by kategorycznie tego nie robić plus co chwila uprzejmy głos przypomina o tym przez głośniki...) ech...


2. Zawsze jak jesteśmy w Gdyni odwiedzamy też port, mój wujek tam pracował i darzy to miejsce szczególnym sentymentem a my razem z nim. Małż jak zwykle zachwycony jest szczególami technicznymi: dzwigi, przeładunki, turbiny i te sprawy... a mnie porusza jakiś niewytłumaczalny romantyzm i majestat tego miejsca.


3. Nie mogło oczywiście zabraknąć zoo w Gdańsku. To również miało być miejsce typowo dla Jula..., który najpierw marudził, potem spał:) Na koniec było karmienie kozy i to wywołało najwięcej radości:). Zoo ogólnie warte polecenia, ogromne, pięknie położone, z mnóstwem dodatkowych atrakcji.


4. No i park w Oliwie. Cudowny.


5.  I na koniec to na co bardzo czekałam ... i się zawiodłam:( Jarmark Dominikański na Starym Mieście w Gdańsku. Większość stoisk to taki sam bajzel jak na każdym jarmarku gdziekolwiek. Tak zwane rękodzieło w cenach po prostu zdumiewjących... ja sznuję pracę czyiś rąk, doceniam oryginalność i wiem, że za to się płaci... ale jak widzę  dziesięć praktycznie identycznych pudełek ozdobinych bardzo prostym  'decou' za 80 zł (a wiem, że surowe pudełko kosztowało 15zł...) to mi się przewraca..., pomalowane kamienie udające turkusy,  mosiężne odlewy (produkcja masowa, na mosiądzu trochę się znam) wciskane jako zabytkowe... i tak można by wymieniać.... Sprzedawcy żerują na naiwności i niewiedzy tak zwanych 'Warszawiaków' i Niemców. Bujać to my a nie nas:))) Ja kupiłam sobie i dla mamy po lnianym worku na jednorazowe reklamówki, lub coklwiek innego, bo len kocham w każdej postaci, kocie wzory również, pani była nienachalna i cena zadowalająca:) oraz metalowy wieszak, postarzany a nie udający starego:) i bardzo uroczy:)  Polowałam na starocie ale na to trzeba mieć mnóstwo czasu, by w stercie chłamu wyszukać jakąś perełkę i jeszcze się potargować, a upał był niemiłosierny, Julo marudził, kilka rzeczy, które na dzieńdobry wpadły mi w oko rozbroiły mnie sugerowaną ceną... więc wyszło, jak wyszło:)



P.s. Spostrzeżenia bardzo pozytywne:
- coraz więcej miejsc nastawionych jest na rodziców z dziećmi, na mojej prowincji jeszcze tego nie widać, natomiast w Trójmieście jak najbardziej. Mając malucha już nie musisz obrąsnąć w glony i siedzieć w domu. Coraz więcej knajp ma miejsca wyznaczone dla dzieci, z zabawkami, kredkami itp., stacje benzynowe, domy handlowe mają oddzielne łazienki dla rodziców z dzieckiem, pokoje do karmienia itp., w wielu miejscach (np. ekskluzywna knajpka nad samym morzem) w kobiecej ubikacji stoją przewijaki burzące nieco 'dizajn':) ale za to jak praktyczne i pozytywnie nastrajające:) nawet w zoo widzieliśmy przewijaki poustawiane po prostu na świeżym powietrzu np. obok klatki rysia:), w restauracji do rachunku rodziców dołączany jest lizak dla malucha, nigdzie nie ma problemu z dostaniem gorącej wody do rozrobienia mleka, czy podgrzaniem gotowego obiadku w mikrofali...Ogólnie rzecz biorąc 'coś' się ruszyło w tym naszym kraju i powolutku ale idzie ku lepszemu:);
- rzecz kolejna: rozłożyliśmy się wieczorkiem w piachu na plaży, Małż rozsiadł się z wysoce zasłużonym piwkiem a ja spacerowałam obok z Synkiem; naprzeciwko mnie idzie para z psem 'bokserem', pies jest bez kagańca więc już mi ciśnienie wzrasta... w pewnym momencie pies przysiada i jakieś dziesięć metrów od miejsca gdzie leżą nasze rzeczy robi w piach 'wiadomo co', idę w tym kierunku i już bezgłośnie memłam niewybredny tekst pod adresem właścicieli psa... zanim doszłam do tych ludzi widzę, jak dziewczyna schyla się i wyjętą z torebki reklamówką sprząta:) gęba mi się uśmiechnęła, mój jadowity komentarz okazał się zbędny:) znaczy się 'świadomych' ludzi jest więcej! są! w końcu takich spotkałam:)

To by było na tyle:) kończę swoje wywody i śmigam sprawdzać co u kogo słychać:)




14 komentarzy:

Tomek pisze...

Ładna wyprawa.
Nie przejmuj się tym zniecierpliwieniem synka - nasz Tymek uwielbia zwierzaki - ma milion książek o nich, a w Zoo może tylko w motylarni mu się bardziej podobało.
W tym wieku (nasz ma zaraz 2 lata) dziecka na dłużej zainteresować rzadko czym można.

pzdr

niesława pisze...

Znam dobrze wszystkie miejsca ktore opisalas, bo urodzilam sie w Gdansku i mieszkalam przez 30lat...
Jarmark niestety od wielu lat jest targiem ciuchow i innych dupereli. Rekodzielo zawsze na jarmarku bylo w mega wielkich cenach.Niestey zwykle nie bylo mnie stac na takie luksusy;)O prawdziwe starocie ciezko, a jak sa to tez ceny moim zdaniem mega wygorowane. Ale tak to juz jest. Przywyklam. Chociaz kiedys nie bylo roku ,zeby nie odwiedzic jarmarku,to byl wrecz obowiazek. A teraz nie bylam juz od 3 lat. I jakos mnie nie ciagnie do tloku i tandety...
Za to nasze Zoo jest faktycznie mega! Uwielbiam to miesjce , naprawde pieknie piekne.I tak jak napisalas Park Oliwski rowniez. Oby wiecej takich miejsc :))


Ja rowniez mam w domu 2 latka i niestety zwykle na wycieczkach jest zaiteresowany zupelnie czym innym niz my bysmy sie spodziewali hihi
alez sie rozpisalam,wstyd!
Pozdrawiam cieplo.

Bree pisze...

Witaj Kochana :)
Mam nadzieje ze odpoczelas?
Super zdobycze, wieszam swietny a woreczek na reklamowki bardzo praktyczny pomysl. Ojj tak tak Trojmiasto, ma wady i zalety, mieszkalam w Gdansku jakis czas takze wiem co masz na mysli, ja co prawda mieszkalam w jednej z dzielic nadmorskich (tam gdzie zatrzymalo sie zycie, ale przynajmniej nie dalo sie odczuc takiego pedu zycia). Na Jarmarku bylam zawsze, mam takie samo zdanie, ale nauczylam sie chodzic po nim nie wnerwiajac sie na sytuacje wokol a przy okazji nacieszyc oko, bo teraz to istny sped. Zoo jest piekne i Park. Kiedys jak bedziesz polecam plaze na Stogach :)lub Wyspe Sobieszewska. Takie oderwanie od rzeczywistosci Gdanska.

Klaus pisze...

Witam nowych gości:) mój Julo kończy dwa lata w pażdzierniku:) Bree byłam na Stogach z Synkiem w brzuchu:) i faktycznie to dużo piękniejsza plaża niż te nadymane np. w Sopocie:) a odpoczynek... może za parę lat, teraz to był sprint za wiecznie uciekającym dzieckiem...:)

Mira pisze...

My też wpadliśmy do Trójmiasta na chwilę. Młoda chciała zobaczyć polskie morze, którego nigdy nie widziała, ja chciałam po latach przypomnieć sobie Jarmark. Pogoda zrobiła nam psikusa. Oberwanie chmury nie tylko przegoniło nas z plaży ale uziemiło w koszmarnym korku i odebrało ochotę na ciąg dalszy. Oczywiście w krótkiej przerwie miedzy chmurą a chmurą zaciągnęłam rodzinę na Jarmark, ale w biegu to już nie było to samo. Wrażenia mam podobne. Na pamiątkę kupiłam decou-kolczyki. Lniane stoisko też obejrzałam, szukałyśmy z Olą czegoś w owieczki, ale w końcu odeszłyśmy z niczym. Teraz żałuję...

Dorota pisze...

piękne zdjęcia, szczególnie to portowe, niesamowity klimat :)

Unknown pisze...

Eh te morze... Juz niedlugo...
Buzi :-*

jolik2000 pisze...

Wszystkie fotki są cudne, a ta pierwsza to już normalnie... Czemu się nie zgrałyśmy, ja też odwiedzałam siostrę w Gdańsku i tez byłam z Tajfunkiem. Byłoby wesoło :-)))

Moje miejsce na Ziemi pisze...

Ja też byłam wczoraj na Jarmarku i tylko jedno stoisko mnie zachwyciło,gdzie zakupy zrobiłam. Myślę, że niedługo pokażę na blogu. Rzeczywiście ceny koszmarne...

pozdrawiam serdecznie!

Atena pisze...

Witaj Kochana
Mialas cudowny urlpo, zdjecia swietne. To z portu powalajace, niesamowite.
Zakupki choc male to udane.
Pozdrawiam serdecznie

GUSIA pisze...

Cieszę się że wyjazd należy do udanych :o)
Lniany woreczek i cudny wieszaczek wyjątkowo urocze :o)
Pozdrawiam

magdalena pisze...

w sobotę do Gdańska jadę, ale nie odwiedzę Jarmarku. Po pierwsze, małż by mnie wychłostał po powrocie, ze kazałam mu się tam przeciskać. Po drugie, nie mam serca ciągnąć tam tez naszej dwu i pół (prawie) letniej córki, to by była masakra! Po trzecie, chyba nie nadaję się na takie "spędy ludzi" ... i tak bym nic nie kupiła :)

co do tematu odchodów psich wszędzie, to ja wczoraj patrzę przez okno a tam pies, bezpański (prowizorycznie, bo miał obrożę i jakąś plakietkę) i se robi 9wiadomo co) na trawniku pod moim oknem. Potem widzę, miły młody mężczyzna z pieskiem i piesek tez robi (znowu wiadomo co) na środku chodnika! Nosz, na trawie nie można? O posprzątaniu już nie mówię!

maskara jakaś!

pozdrawiam

(Ps. chyba zacznę tutaj zaglądać częściej)

w moim domku pisze...

oj narobials mi marzen.ja kocham Gdansk i plaze urodzilam sie na Przymorzu ale od 8 lat niemieszkam w Polsce i dlatego zprzyjemnoscia czytalam o twoich przygodach.jarmark dominikanski to teraz czysta komercha,kiedys nad motlawa wytawiali swoje prace studenci ,bylo same rekodzielo ,bez chinszczyzny to byl jarmark.a co do psich kup,to widze ze siezmienia .u nas kazdy musi miec torebke na kupki i po zimnie nie chodzimy po samych kupach.
pozdrawiam

brydzia pisze...

Piękne zdjęcia:) Być na Jarmark dominikański to było moje marzenie; myślałam, że posiada klimat starych jarmarków, a teraz czytając Twój post i komentarze okazuje się,że prawdziwych jarmarków to już chyba nie ma:(
Podoba mi się bardzo klimat Twojego bloga dlatego będę wpadała tutaj częściej.
Pozdrawiam cieplutko:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...