niedziela, 23 stycznia 2011

POWIEDZ MI CO CZYTASZ A POWIEM CI KIM JESTEŚ

Ostatnio na jednym z moich zdjęć pojawił się fragment regału z książkami i stał się zaczątkiem dyskusji na temat tego co czytam… już kiedyś myślałam, by napisać o tym posta a teraz jest chyba dobra okazja. Dla mnie książki to jeden z podstawowych elementów tworzących przestrzeń do życia człowieka. Dom bez książki? To martwa przestrzeń ludzi bez wyobraźni. Mogłabym żyć bez telewizora, bez czytania nie. Szkoda, że często widzę, że coraz więcej ludzi ma dokładnie odwrotnie… Zawsze gdy odwiedzam kogoś po raz pierwszy, z ciekawością spoglądam na grzbiety książek na półkach. Gdy książek nie ma… wyrabiam sobie na dzień dobry kiepską opinię na temat gospodarzy. Może to krzywdzące ale ja nie wyobrażam sobie życia bez czytania… Niech to będzie cokolwiek, ludzie są różni, mają różne upodobania… ale nie czytać w ogóle? Nie mieć takiej potrzeby? Dla mnie to niezrozumiałe. To samo tyczy się muzyki ale to już oddzielna historia. To co czytamy świadczy o tym jacy jesteśmy prawda? Nasze półki zdradzają jakie mamy pasje, marzenia, pracę, na jakim etapie życia jesteśmy, jakiego typu mamy wrażliwość… tak więc zapraszam do mego życia:). Może znajdziecie coś dla siebie, może dowiecie się kim jestem…:)


Mario Vargas Llosa: w skrócie uważam, że przereklamowany. „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” czytało się dosyć lekko, „Pochwałę macochy” kupiłam z ciekawości po przeczytaniu pochlebnych recenzji i ‘łyknęłam’ szybko ale chyba dlatego, że książka krótka i ciekawa byłam jak to się skończy:). Kontynuacja czyli „Zeszyty don Rioberta” (kupione nieopatrznie razem z ‘Pochwałą’ )były już zbyt ciężkostrawne.
„Cień wiatru” czyta się z wielką przyjemnością.
„The Word of contemporary architecture” wspaniały album, doskonały zestaw smaczków architektonicznych… po prostu pozycja obowiązkowa:).
Kazika Staszewskiego cenię i szanuję za każde słowo i te śpiewane i te pisane. Podziwiam jego inteligencję i cudowny rodzaj wrażliwości artystycznej. Dla mnie to człowiek zjawisko. Oby trwało jak najdłużej bo na polskim rynku muzycznym już tak mało jest w stanie zwrócić moją uwagę…
Zaplątał tu się również zestaw dvd z Bolkiem i Lolkiem, Koziołem Matołem:) więc kolejny puzel do układanki o mnie:) czyli mamą jestem i wolimy stare kreskówki od Myszki Miki:).
No i na koniec z tej półki, książka bardzo ważna. Każdy powinien ja przeczytać. Każdy. „No Logo” autorstwa Naomi Klein. Powiem wam tak… z każdym kolejnym rozdziałem zbierało mi się na większe mdłości… i tak będzie się czuł każdy świadomy, inteligentny człowiek. Po przeczytaniu tej książki czułam się jakby cały świat mnie oszukał. Nie kupuję rzeczy Adidasa, Nike itp. nie jadam w mc donalds… wiem czym to wszystko pachnie – kłamstwem i krwią.


Tu mamy Cejrowskiego:) Ciekawy, kontrowersyjny… albo go się wielbi albo nienawidzi. Ja lubię jego pogramy podróżnicze i tylko te. Mój Małż się nimi fascynuje.
Nieco dalej „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka” chyba reklamować nie trzeba:) ‘Kubuś’ wydany w 1980 roku – smaczek z czarno-białymi (najlepszymi wg mnie) ilustracjami.
„Jedz , módl się, kochaj” – bardzo fajna książka do lekkiego ‘poczytania’ ale już te wszystkie zachwyty nad nią to przesada. Jest po prostu dobrze promowana, ale nie jest to aż taki cud.
Dalej klasyki: „Zaklinacz koni”, „Mały wielki człowiek”, „Kochanica francuza” – wszystkie dobre do ‘poczytania’. I byłabym zapomniała: „Grek Zorba” wspaniała nauka pozytywnego podejścia do życia:) ech Grecy tak mają, tam nawet jak trąbią na siebie na ulicy to na powitanie a nie ze złości:)



Książki kucharskie czyli moje marzenie o byciu kobietą idealną chachacha. Nigelle uwielbiam zjadłabym ją razem z jej daniami:)
„Anioły i demony” o niebo lepsza od ‘Kodu’ i powiem wam, że jestem w tej doskonałej sytuacji, że filmu nie oglądałam:)
Dalej biografia Piotra Skrzyneckiego, co tu dużo mówić, człowiek cudowny, magiczny. Lektura obowiązkowa.
„Historia brzydoty” do czytania i oglądania. Pięknie wydana. Warto mieć.
Książki o sztuce i architekturze, tych u mnie dostatek:) No i biografia Che Guevary, jeszcze nieprzeczytana, trudna, wymagająca skupienia… kiedyś ‘się wezmę’.



Tu jedna z półek mego Synka:) A ciekawostką na temat tej akurat jest to, że wszystkie te książki kupiła kilka lub kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat temu moja Mama…dla mnie:) Bajki, wiersze i uwielbiane przez mego dwulatka atlasy zwierząt, dinozaurów, itp…
Obok moje konie ukochane, w fotografii, malarstwie… Na innych półkach również tematyka jeździectwa. Bajki Julka i albumy o architekturze i sztuce. Lubimy oglądać i podziwiać. Lubimy karmić się pięknem:)



‘Czytadła’ i nie tylko. Stąd polecam gorąco „Życie Pi” – niesamowita książka z kompletnie zaskakującym zakończeniem. „Mistrz i Małgorzata” – chyba jedyna lektura szkolna, która wielbiłam szczerze:), kto tego nie przeczyta nie zrozumie wielu innych książek, filmów, tekstów piosenek… tysiące twórców odwołuje się do postaci i symboliki zawartej w tym dziele. „Świat według Garpa” – przeczytałam dwa razy i pewnie jeszcze kiedyś wrócę, wciągająca. No i ‘Mikołajek’… ja nie wiem dla kogo ta książka:) czy aby na pewno dla dzieci? Bo ja zaśmiewam się przy tych historiach do rozpuku i już nie mogę się doczekać, aż Julek dojrzeje do tej lektury.
Zwierzęta… mnóstwo zwierząt:) Zaraz obok samochodów ulubione zdjęcia do oglądania Julka:) A konie to już mój konik:)



Architektura, pod każdą postacią, w każdym wydaniu. Łykam takie czasopisma jak młody pelikan jakby powiedział mój Małż:) Architektura, urbanistyka, architektura wnętrz - mają ogromny wpływ na nasze życie, na jakość naszego życia.



I znowu architektura, sztuka, kowalstwo artystyczne, rysunek, malarstwo… no uwrażliwiony typ jestem:))) Kolejne dwie pozycje o koniach. Zaplątane w to wszystko baśnie. I coś co absolutnie mieć, posiadać, czytać, oglądać trzeba – „Piwnica pod Baranami” przepiękny album snujący opowieść o powstaniu i działalności kabaretu, pełen niesamowitych ludzi i historii. Książka wciąga jak najlepsza powieść.
Meksyk – moje największe marzenie. Indie – jak wyżej tylko mojego Małża:)
I na końcu półeczki, niepozorna, w kąciku, wspaniała książka, jedna z moich ulubionych, przeczytana kilka razy: „Idiota” F. Dostojewskiego.



Tu znowu kilka klasyków: „Mały książę”, „Co gryzie Gilberta Grape’a”, „Zabić drozda”, „Ptasiek”, „Wywiad z wampirem” wszystkie warte przeczytania, no i „Imię róży” – fantastyczna, lektura obowiązkowa. Świetny również film na podstawie książki a to baaaardzo rzadko się zdarza.
Pośród tego wszystkiego książki prawie zabytkowe:) Sentymentalnie bezcenne. Zbiór baśni Andersena, wydany w … 1977 roku! Książki te kupiła moja mama z myślą o mnie, gdy… nie było mnie jeszcze na świecie:) Cudowna pamiątka, wspaniały zbiór z mrocznymi ilustracjami.
Dalej kolejne różności. Stąd najbardziej polecam „Nowy wspaniały świat” (przerażająca, bo wyimaginowany świat przyszłości w niej opisany nie wydaje się wcale tak odległy i nierealny), „Fridę”, bezwzględnie „Pachnidło” (niesamowite opisy!), „Spóźnieni kochankowie” (poruszająca), no i z rzeczy nowych: „Sprawiedliwość owiec” Leonie Swann świetnie się czyta. Dużo tu również Paula Coelho ale według mnie dobre to były pierwsze dwie-trzy książki, reszta to jechanie na opinii i nabijanie sobie kasy.



Kolejna półka Julka z książkami w spadku po mamie:) Pewnie niektóre pozycje będą zbyt ‘dziewczyńskie’ ale większość się nadaje, a niektóre to wręcz perełki wydane w latach osiemdziesiątych, niektóre wznawiane a inne już nie do dostania w takiej szacie graficznej. Mamy tu barwne „Baśnie narodów”, „Bajki” Krasickiego i „Bajki” de La Fontaine’a, „Idzie niebo ciemną nocą” Ewy Szelburg Zarębiny (wydanie z 1983 roku) i „Wróbelek Elemelek” ( także 1983 rok), „Pchła Szachrajka” Brzechwy, „Kram z literami” Wandy Chotomskiej no i oczywiście podstawa – „Elementarz” z 1988 roku:) Są tu także nieco nowsze książki ale też klasyki: „Tajemniczy ogród”, „Mała księżniczka”, „Pinokio”, seria o Muminkach ( jako dziecko nie przepadałam za kreskówką ale uwielbiałam książkę), „Królowa śniegu”, i książki po które raczej mój Synek nie sięgnie: seria o Ani z Zielonego Wzgórza i saga Małgorzaty Musierowicz. Z zupełnych nowości „Seria niefortunnych zdarzeń” – zaczęłam kupować z myślą o Julciu jeszcze w ciąży:)


Nie jestem w stanie pokazać i opisać wam wszystkiego co czytam  i tak nie wiem ilu z was dobrnęło do końca:) Są jeszcze setki książek, które mieć bym chciała a jeszcze nie mam i te których nie mam a przeczytałam. To tak na wyrywki kilka prawd o mnie jako czytelniku, człowieku, mamie. Przede wszystkim sztuka i architektura, piękne albumy. To także zwierzęta, przyroda, atlasy, podróże. Dobra lektura na odstresowanie i klasyki do głębszych przemyśleń. Bajki, baśnie, bajeczki… dobre, mądre dające początek rozmowom z dzieckiem. We wszystkich książkach oprócz treści ma dla mnie ogromne znaczenie szata graficzna. Lubię ’jeść książki oczami’, fascynuje mnie rysunek w starych książkach dla dzieci, wolę je po stokroć od dzisiejszych Myszek Miki, transformersów i innych… szukam pozycji, które nauczą czegoś moje dziecko także pod kątem estetyki, rozwoju wyobraźni… niestety najczęściej są to książki z mojego dzieciństwa lub reprinty, bo to co się teraz serwuje maluchom to jakaś odmóżdżająca papka.

I taka jeszcze jedna uwaga jak już jesteśmy przy tym temacie:) Jestem przeciwnikiem układania książek grzbietami do tyłu dla ujednolicenia wyglądu biblioteki. To bez sensu. Dla mnie książki są po to, by je czytać, oglądąć, by znimi żyć. Chciaż są elementem wystroju to nie jest to ich główne zadanie. Tego typu zabiegi jak właśnie te układanie na odwrót czy owijanie wszytskich książek w jednolity papier kojarzą mi się trochę z pewnego rodzaju zakłamanym snobizmem typu zapełnianie półek atrapami książek...piękne grzbiety a za nimi puste pudełko zamiast książki...

Pozdrawiam moi ‘podczytywacze-podglądacze’, zapraszam do lektury i dyskusji:)

P.S. Po chwili zastanowienia chciałabym zorganizować małą zabawę, żadne tam 'łańcuszki' bo szczerze mówiąc nie przepadam... ale zapraszam do napisania podobnego posta... dziewczyny to wyzwanie!:) rzucam rekawicę: Elle, Bree, Atenie, Dag-eSz, Inkwizycji, MariiPar, Delie (About a Boy), Jolannie (Między ziemią a niebem), Llooce, Icie (Jagodowy zagajnik) i Basi (tupiszę). To będzie prawdziwa uczta móc zaglądnąć w wasze zbiory:)))

niedziela, 16 stycznia 2011

MINI RECYKLING I JAK SIĘ ZARABIA NA VINTAGE NAIWNOŚCI

Czy tylko ja tak cierpię na dramatyczny brak czasu i niemożność poskładania się w jakąś solidną całość? Nazbierało mi się już mnóstwo tematów i rzeczy do pokazania ale wracam zbyt późno do domu by złapać ostatki dziennego światła i pstryknąć sensowne zdjęcia, weekendy przepływają między palcami spędzane na byle czym...ech. Zaczynam tęsknić już bardzo mocno za słońcem... nie narzekam na zimę, jest bo być musi ale gdzie podziały się te zimy, gdy śnieg tak skrzył się w promieniach słonecznych, że musiałam nosić ciemne okulary by chronić oczy...no gdzie się pytam? No trudno. Byście o mnie nie zapomniały wrzucam na szybko pstryknięty jeszcze szybciej zorganizowany mini recykling:) Stłukłam pokrywkę jednego z moich słoi znanych już nie tylko z mego bloga. W najmniejszych z tego typu w kuchni trzymam przyprawy. Wściekłam się bo żal mi zawsze strasznie takich rzeczy. Już miałam wyrzucić słoik ale... postawiłam na stół i włożyłam świeczkę... zero wysiłu, a mieliśmy nastrój do obiadu:))) Przez jego żłobione ścianki powstały piękne cienie:)


No i jeszcze druga część tego co mam dziś do powiedzenia:) Tak sobie obserwuję... czytam, oglądam... i nieraz oczom uwierzyć nie mogę. Fascynuję się klimatami vintage, retro, rustykalnymi...itp. Same wiecie:) Nie ja jedna, prawda?:) Kupuję gazety wnętrzarskie, kolekcjonuję zdjęcia, pomysły, inspiracje... czytam, oglądam blogi, sama bloga założyłam..:) Malutkimi kroczkami urządzam od podstaw moje "dziewicze" mieszkanie:) Dobieram element po elemencie, ciułam kasę na każdą rzecz, poluję długo na wszystko bo nie stać mnie by tak po prostu kupić sobie to co mi sie podoba. Vintage jest teraz 'trendy' (nienawidzę tego słowa), styl starej Francji, klimaty skandynawskie...z jednej strony to dobrze bo coraz więcej osób ma gustowne mieszkania, a z drugiej strony...przepraszam za to stwierdzenie ale mnóstwo naiwnych ludzi podąrzających ślepo za modą nabija kasę średnio uczciwym sprzedawcom. Bo jak inaczej nazwać osobę, która wciska mi za stówę coś made in china wyprodukowane za ćwierć dolara mówiąc mi, że to produkt z Danii czy Holandii, albo co gorsza, że autentyczny 'staroć' kilkudzisięcioletni... Krew mnie zalewa. To co modne to od razu drogie... O ludzka naiwności...! Ostatnio kupiłam sobie, tak na poprawę nastroju, pierdółkę do salonu. Kosztowało mnie to kilkanaście złotych, spodobało mi się i jest idealnie w klimacie naszego pokoju. Przedmiot ze sklepu z artykułami gospodarstwa domowego, sporych rozmiarów, wiadomo że nowy tylko stylizowany, cena zadowalająca. Jakież było moje zdziwienie gdy dwa dni później widzę taką skrzyneczkę tylko dwa razy mniejszą!! w jednym z modnych sklepów z modnymi klimatami za 55 zł!!! plus oczywiście przesyłka... Dodam tylko, że nie pierwszy raz się z tym spotykam...



Fajna rzecz, nie? I warta swojej ceny... w przeciwieństwie do tej z super modnego sklepu dla super znawców modnych klimatów:) Pozdrawiam dziewczyny i nie dajcie się nabijać w vintage butelkę!:)

wtorek, 4 stycznia 2011

DOBRO DAJESZ, DOBRO OTRZYMUJESZ



Ładna maksyma, prawda? Moja mama mnie tego uczyła i miała rację! Jak na każdej innej płaszczyźnie i tu musi być równowaga w przyrodzie. POWAŻNIE!:))) Ile dasz dobrego z siebie, tyle Ci się zwróci. Od innych osób, w innej postaci, w innym czasie... ale wróci do Ciebie. Dlatego warto być po prostu fajnym człowiekiem, cieszyć się z mocy jaką daje sprawianie ludziom radości. Ale pamietajcie, ze złymi uczynkami jest dokładnie tak samo! Jeśli będziesz zadawać ból, on do Ciebie wróci... to święta prawda. Sprawisz komuś przykrość, a za jakiś czas te zło w innej postaci spotka Ciebie. Jest taki cytat, nie pamietam skąd, (przepraszam ale z wulgaryzmem): "Nie mszczę się i dosypiam obficie, każde skurwysyństwo zweryfikuje życie".... Nie trzeba wymierzać sprawiedliwości na własną rękę:) Zło wraca jak bumerang. Miejcie dla siebie serce, cieszcie się radością innych a będziecie szczęśliwi, omijajcie szerokim łukiem wrogów... oni w swoim czasie wycierpią nie jedno za złe uczynki:) A teraz do meritum:) Te cudactwo na górze to mój prezent bez okazji dla pewnej zdolnej kobiety ze znanego wszem i wobec 'Zielonego kuferka':) Bardzo sobie cenię pracę jej rąk i lubię czytać jak pisze o swej rodzinie, domu i przezabawnych psiakach:) Kto czyta jej bloga to wie czym jest Przycup:) Niespodzianka się udała i jestem z tego powodu niezmiernie szczęsliwa:) A co do tego o czym pisałam na początku... to nie trzeba było długo czekać... a właściwie wcale, bo zanim zdążyłam wysłać paczkę do MariiPar... w moje progi również zawiatł zupełnie niespodziewanie listonosz:))) jakież było moje zdziwienie! W paczce zanlazłam tego oto zwierza o smukłych nóżkach:) Baranek vel koziołek:) Jola bo ona jest sprawczynią mej radości nie prowadzi bloga, ale zagląda tu do mnie i widząc, że mam zły czas postanowiła mnie pocieszyć:)) Dziękowałam jej już bardzo i dziękuje raz jeszcze!!!



No i co? Warto być dobrym człowiekiem? Ja nie mam wątpliwości co do tego:)))

P.S. Teraz tak spojrzałam na te zdjęcia... kto ma ochotę na zabawę, niech spróbuje wymienić conajmniej 10 pozycji z mojej biblioteki:))) A może się do nich ustosunkować?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...