...nie mam czasu. No nie mam i już. Bijcie zabijcie, nie mam. Nie odpisuję na maile i listy, nie wysyłam paczek, nie udzielam rad...Siostra moja kochana do dalekiej Szwajcarii przesadzona, dokumentnie przeze mnie zaniedbana pewnie kompletnie się mnie już wyrzekła...ech... Świat się kręci dookoła a ja w środku tkwię i nie mogę się wydostać. Dzień niby dłuższy, bo dłużej jest jasno ale jakoś niewiele mi to pomaga. Nie wiem, może ja jakaś niezorganizowana jestem, czy co. Dobija mnie codzienne skrobanie, tudzież odkopywanie auta spod chałdy śniegu. Dobija mnie blada cera i czerwony nos spod czapki bezwstydnie świecący. Chcę juz nogi pokazywać i rowek między cyckami, a co?! Ja wiem, że luty dopiero ale mogłaby ta zima dać już sobie na luz... Nie wspomnę już o fantastycznie uprzykrzającym życie skorzeniu,na które nikt w moim wojewódzctwie nie jest w stanie nic zaradzić...słyszał ktoś kiedyś żeby zwichnąć szczękę? hę? ja rozumiem, że kostkę, nadgarstek...ale szczękę?? i to obustronie, z wypadaniem jakiś-tam-krążków... mówię wam masakra! Gdybym mogła zgrzytałabym zębami.. ale mnie mogę... Cierpię i nikt mnie za bardzo nie rozumie, bo kto tego nie doświdczył to po prostu nie jest w stanie sobie wyobrazić jak to jest. Zamiast współczucia jestem obiektem ciągłych niewybrednych żartów na temat tej swojej szczęki nieszczęsnej i tego w jakich to okolicznościach mogłam ją sobie zwichnąć...:)))) Jedyny pożytek z tego wszystkiego, że szukać pomocy pojechaliśmy do Warszawy i przy okazji przywieźliśmy z Ikea fantastyczny, wymarzony i jak dla nas idealny dywan ... z juty najprawdziwszej, ręcznie pleciony, grubaśny:) Wisiał sobie samotny na wystawie i nikt go nie chciał... (co za naród:) i dzięki temu pani sprzedawczyni patrząc na nas z lekkim politowaniem sprzedała go za pół ceny!:))) Tak sobie myślę, że ludzie biorą mnie za wariata czasem... nawet moja Mama gdy zobaczyła go w stanie jeszcze zrolowanym spytała z przerażeniem co to za wojłok?!:) i że takie to kiedyś na wiosce w sieni się kładło;) Dywan widać troche na zdjęciach, sami oceńcie:)
By już do reszty mnie nie znienawidziły dziewczyny to wrzucam fotki cudów, którymi zostałam obdarowana już jakiś czas temu: skrzynka i spinacze w woreczku w już chyba z daleka rozpoznawalnym stylu od Anetki:) i wygrane u Basi serducho, które rozgościło się na oknie w sypialni.