sobota, 29 maja 2010

OKRUCHY ŻYCIA I CO ZROBIĆ Z TYM KONIEM...?


"Żeby coś pozyskać naprawdę, coś trzeba odrzucić.
Okruchy życia musimy pracowicie przebierać,
aby znaleźć najlepsze jak złote drobiny znajdujemy w piasku.
Zgarniać wszystko to znaczy nie mieć nic."
Deborah Smith
'Sobie przeznaczeni'



Tak było wczoraj. Na przekór temu co dzieje sie w Poslce mój dom pławił się w promieniach słońca. Przez uchylone okna płynęło ciepłe, słodko pachnące skoszoną trawą powietrze... drewniana podłoga przyjemnie nagrzana oddawała ciepło stopom. Skończył sie tydzień pracy i starałam się nastawić pozytywnie, odrzucić złe myśli i cieszyć z tego co mam. Bo czy to nie jest właśnie największą wartością w życiu? Chwile, chwile, gromadźmy słoneczne chwile... jeszcze rok temu nie miałam swego kąta, w który by mogło zaglądać światło..a dziś...mam tak wiele:) Człowiek przyzwyczaja się szybko do wszystkiego co zostaje mu dane i zapomina jak było wcześniej, przestaje doceniać swoje szczęście...trzeba czasem rozejrzeć się i na nowo nauczyć cieszyć z rzeczy, nad którymi dawno przeszliśmy do porządku dziennego... Staram się nie gorzknieć, nie złościć się i po prostu kochać...i robić wszystko co z tej miłości wynika. Czasami jest trudno, a czasami w moim domu jest tak jak na tych fotografiach... we wszystkich wymiarach domowego życia:)



No i jeszcze sprawa jedna: co zrobić z tym koniem?:) Kupiłam go z myślą o pokoju szumnie nazywanym salonem, gdzie króluje biel i zimny błękit i miałam go przemalować na biało z przecierkami ale... najpierw syn Julo musiał się nacieszyć nowym zwierzakiem:) i konik chwilowo stał na parapecie w sypialni i ...jakoś sie tu zadomowił:) teraz nie wiem czy go tak zostawić czy przemalowywać ale w stronę brązów (sypialni próbujemy nadać nutkę kolonialną) czy jednak bielić i przeprowadzić do salonu...Może jakieś pomysły bardziej doświadczonych?

środa, 26 maja 2010

ZAŻALENIE

Dziś bez zdjęcia, tylko słów parę... w końcu nie tylko piękno jest na świecie i choćbyśmy bardzo chcieli nie da się uniknąć rzeczy krótko mówiąć złych, wrednych i jeszcze gorszych... Trochę się uzewnętrznię, ale też po to jest ten blog. Nie chcę pokazywać tylko inspirujących motywów, oprócz uwielbienia do takich noszę też w sobie czarę goryczy i aktualnie wzbiera ona we mnie dość intensywnie.
Otóż sprawa ma się tak: od niedawna z moim Małżem staliśmy się posiadaczami naszego pierwszego własnego i aktualnie mozolnie krok po kroczku urządzanego mieszkanka, które z przyjemnością będę wam tu prezentować, ale nie o tym... jesteśmy też od półtora roku rodzicami syna Julka, który pochłania właściwie w całości nasz czas wolny od pracy, ale nie o tym... o tym natomiast, że z powodu wyżej wymienionych zdarzeń od około roku praktycznie nie oglądamy telewizji... no i aktualnie dorobiliśmy się w końcu namiastki salonu i w takowym przed telewizor zasiedliśmy... i zgroza mnie ogarnęła... gdzie ja żyję się pytam?????? po nagłej pigułce tzw. "programów rozrywkowych" ( na litość boską rozrywać i rwać to można od tego włosy na głowie), wiadomości na temat powodzi, śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu i na koniec po obejżeniu zestawu kandydatów na prezydenta mojego kraju... poczułam się jak idiotka.... a raczej jakby próbowano ze mnie zrobić idiotkę, debila, półmózgowca nie rozumiejącego co wokół niego się dzieje i chętnego przełknąć gotową papkę przygotowaną przez media, władze wszelkiej maści i tym podobnych... żyję sobie na tych moich mazurach spokojnie, nieświadoma co się dzieje "w wielkim świecie" a tam się dzieje, przepraszam bardzo, ale stopniowe debilenie mojego narodu. Kilka reklam ( jakie to smutne, że one powstają na podstawie badań rynkowych więc faktycznie ludzie -odbiorcy są tak durni jak owe reklamy), kilka programów publicystycznych, wywiadów, wiadomośći, parę releacji na żywo z miejsc różnych... załamałam się, po prostu się załamałam. Mam ochotę zaszyć się pod jakiś kamień, mchem zarosnąć i więcej nie patrzeć.
Przepraszam, jestem rozgoryczona. Nikogo konkretnego nie chcę urazić, po prostu osłabia mnie jak niewielki wpływ mam na mój kraj, który jednak kocham po swojemu.  Jak ciężko komuś wrażliwemu, zaczytanemu, zapatrzonemu w rzeczy drobne a piękne i istotne trafiać co dzień głową w mur ludzkiej głupoty, obojętności , niewiedzy...

Jakiś czas temu z powodu problemów z kręgosłupem zapisałam się na ćwiczenia rehabilitacyjne i tam pani doktor! w chwili luźnych rozmów opowiadała o tym jak to siedząc przed swoim wypasionym kominkiem wrzuca do ognia plastikowe opakowanie po jogurcie czy lodach bo nie chce jej się wstawać do kosza....Litości...!

Zażalenie

Panie ministrze sprawiedliwości...
pan mnie obraża.
Nie znam pana, ale widziałem pańską fotografię w gazecie
i czuję się głęboko obrażony,
na nieszczęście nie tylko przez pana,
większość instytucji państwowych i społecznych
jest dla mnie afrontem,
prawie wszyscy obywatele naszego państwa
są obelgami skierowanymi bezpośrednio we mnie.
Doprawdy, nieraz zapytuję się, komu zależało na zbudowaniu tak ogromnej machiny
z architekturą, wojskiem, prawem i przestępczością,
żeby mnie,
osobiście m n i e nękać.
Nawet na rogu ulicy zainstalowano ślepca, żeby mnie doprowadzał do szału.
A jakbyście tak np. przysłali mi paczkę z listem :
Panie Bursa jest pan niegłupim i niebrzydkim chłopcem.
Ofiarujemy panu tę oto parę butów nr 42.
Podpisano :
Ludzkość
Rząd
wzgl. Rada Świata.
Ale nie,
na to wam szkoda pieniędzy.
Ale na tworzenie całych ideologii i apostołów,
z których każdy musi mieć co najmniej 20 par butów (w tym kozłowe z cholewkami),
po to, żeby m n i e robić na złość,
na to jest grosz.
Panie ministrze!
Do pana nie mam ostatecznie pretensji. Jest pan jedną
gorzka pigułką wrzuconą mi ukradkiem (wasze dowcipy)
do porannej kawy. Strawię i pana.
Ale prawo, co prawo na to?

Andrzej Bursa

niedziela, 23 maja 2010

ŚWIETLIŚCIE

Ach...jak przyjemnie... gdzieś dalko za oknem przetaczają się burze a u mnie taki spokój w domu i sercu:) Jutro od rana nowe stresy ale dziś jeszcze cieszę się błogością minionego weekendu. Nareszcie słońce zagościło w moim domu i dało nową energię do życia. Razem z moim Małżem daliśmy sobie na luz ze wszystkim stresującymi tematami, odpowiedzialnymi sprawami i sprzątaniem nawet.. a co?:) sobotni dzień upłynął na wydawaniu ostatnich pieniędzy na wino i niezdrowe jedzenie... uśmialiśmy się, nawydurniali jak już dawno nam się nie udało. No i spójrzcie ile światła w moim domu:) Żywa energia:)



środa, 19 maja 2010

BEZUSTANNY SZELEST ZA OKNEM

A właściwie szelest to mało powiedziane, to momentami jest po prostu łomot. Łomot deszczowych kropli... i choć zazwyczaj lubię atmosferę wiosennych deszczy, które nadają światu nowy zapach i soczystość barw, to dziś dźwięk przelewającej się za oknem wody brzmi złowieszczo. Współczuję ludziom z terenów powodziowych, niepokój ściska serce ale... może jestem dziwadłem, bo bardziej boję się o zwiarzęta... o nich nikt nie mówi, nie pamięta... człowiek ma swój rozum i dwie ręce by się o siebie troszczyć a one...
Smutno mi dziś i depresyjnie z wielu powodów a ta aura pogarsza jeszcze nastrój. Przydałaby się mrucząca kulka na kolanach... Dbajcie o swoje i nie swoje zwierzęta, pamiętajcie o nich, cierpią te same klęski co my...



A kiedy pada deszcz
Bezdomne koty mokną
Co zrobić masz sam wiesz
Piwniczne otwórz okno

A kiedy szron się szkli
Spod nóg i kół śnieg pryska
Zamknięte uchyl drzwi
Zmarznięte wpuść kociska

Bo może być i tak
W twych grzechach zaczną grzebać
A kot da łapką znak
Uchyli furtę nieba

R.M. Groński


A tak na marginesie, to spójrzcie na te deski, ile barw ma jeden kawałek drewna... To dom w wiosce zapomnianej przez Boga i ludzi, gdzieś w głębi Puszczy Białowieskiej, cztery chaty na krzyż, jak to się mówi i kapliczka przydrożna... i tak wolno płynie czas... Jedni powiedzą, że rudera... a dla mnie piękny i wzruszający...

wtorek, 18 maja 2010

DREWNIANY KOLORYT

Miłości jest wiele... jedną z moich jest drewno... jego zapach, faktura, kolory... uwielbiam sposób w jaki się starzeje... Mam też ogromny sentyment i taką jakby "czułość":) dla architektury drewnianej. Ubolewam nad tym, że obiekty tego typu są w Polsce tak strasznie zaniedbane, zapomniane, tak szybko odchodzą bezpowrotnie. Architektura drewniana kojarzy się przeciętnemu Polakowi najczęściej z góralską chatą niestety... Dziś chcę wam pokazać piękny okaz kościoła modrzewiowego i nie, nie jest on w górach tylko na mazurach:) nie znajdziecie go w żadnej książce, a szkoda...


       


 

Kościół w Wieliczkach, jeszcze w zimowej szacie, ale piękny prawda?

poniedziałek, 17 maja 2010

PARĘ SŁÓW W RAMACH WSTĘPU.


JA
- kompletnie niezrównoważona, chwiejna emocjonalnie a momentami nierozgarnięta... choć praktyczna, oszczędna i z zawodu inżynier..., pyskata i podobno zanadto szczera...
mama, żona, kobieta...

DLACZEGO
- dzięki poszukiwaniom, szperactwu i podglądactwu:) czyli pozazdrościłam Elle i Ushii - dziewczyny jeśli tu kiedykolwiek traficie, to wiedzcie, że mnie zainspirowałyście i mimowolnie dodałyście odwagi:) pomyślałam, że blog to dobry sposób na moje chimery...niech spływają na wirtualne strony a nie na moje otoczenie...

BĘDZIE O
- wszystkim, bo ja się czepiam i imam wszystkiego:) wszystkiego chciałabym sie nauczyć, poznać, zobaczyć, przeczytać... a wiadomo - dzień krótki, życie krótkie... chciałabym uporządkować jakolwiek rzeczy, które mnie zachwycają, inspirują i w końcu te, które są dziełem moich rąk... może tu się uda:). Będzie o tym, co widziałam, przeczytałam, zmajstrowałam... o moim domu i "moich" ludziach, o tym co wprawia moje serce w drżenie, co wywołuje uśmiech, co prowokuje złość, co wyciska łzy...

Witajcie:)

Oto pierwszy okruszek mego życia na początek nowej drogi (więc będzie jak w dniu ślubu: coś nowego, coś starego i coś błękitnego:)


Mój stary szkic, z okazji nowego mieszkania doczekał się w końcu oprawy i swego miejsca:). Zdjęcie starsznie ciemne bo za oknem pada, pada, pada... i nie dociera do mnie żaden zbłąkany promyk słońca:(

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...